Inaczej o podejściu do tematyki stopy sportowca
Rafał tym razem nieco inaczej o podejściu do tematyki stopy sportowca – w ujęciu szczególnie tzw. trójpodporu, łuku poprzecznego u ludzi uprawiających sporty siłowe.
O stopie która poszła na siłownię
Dzisiejszy post pragnę zadedykować pacjentom będącym miłośnikami siłowni, ciężarów oraz osobom pretendującym do zostania nimi Kto z Was nie słyszał o nieśmiertelnych trzech punktach podparcia, czy też absolutnym zakazie ćwiczenia na boso lub w skarpetkach gdyż w przeciwnym razie stopa rozpłaszczy się jak naleśnik?
Będąc zupełnie szczerym na początku mojej przygody z fizjoterapią, potraktowałem stopę jako bardzo prostą i zrozumiałą strukturę, o której wiemy wszystko i nie ma co roztrząsać tematu – działa to dobrze, nie działa – to ćwiczenia lub wkładka i po temacie. Nikt nie lubi bycia ignorantem, a szczególnie tak barwna ,,istota” jak szanowna pani STOPA. Pierwszy policzek został mi wymierzony już na studiach, kiedy pewnego dnia kończąc naukę budowy stopy ściągnąłem skarpetki, spojrzałem w dół i zobaczyłem, że moje stopy kompletnie nie zachowywały się tak jak przewidywał to podręcznik.
Pamiętam z jaką dumą prezentowałem moim znajomym że stopa ma być obciążana w 3 punktach w trakcie wykonywania ćwiczeń – na pięcie, I i V głowie kości śródstopia, jednakże będąc szczerym nigdy nie czułem, żebym idealnie był w stanie wybiórczo obciążać te punkty, coś mi w tym nie pasowało. Jeżeli rozkładam obciążenie, to korzystniej jest kiedy ten sam ciężar rozłożę równomiernie na całej powierzchni, dlaczego zatem mamy skupiać się na 3 elementach? W tym miejscu należy przytoczyć cytat Russel’a Jones’a „ Utrzymanie idei, że stopa posiada trzy punkty podparcia by przetrwała musi być interesująca”. Dzień w którym Piotr Kostrzębski rzucił mi na blat biurka badania, całkowicie niszcząc mój światopogląd zbudowany na podręczniku do anatomii funkcjonalnej Kapandji’ego zapamiętam na długo…
Okazuje się że już w 1997 roku świat był świadomy tego, że zdecydowanie mocniej obciążamy rejon między II a IV głową kości śródstopia, niż I i V . Badanie przeprowadzono na 100 zdrowych osobach, jednocześnie zaprzeczając przy tym istnieniu łuku poprzecznego stopy… Badanie możecie znaleźć tutaj https://www.sciencedirect.com/…/abs/pii/S1268773197800100.
Można dyskutować oczywiście o metodyce badań, jednak istnieje szereg innych badań począwszy od 2003 roku, które ewidentnie zaprzeczają idei trzech punktów podparcia, szczególnie jeżeli mają one być największe w okolicy I głowy kości śródstopia, V głowy kości śródstopia oraz pięty. Współczesna, najnowsza wiedza z zakresu biomechaniki widzi największe obciążenie w okolicy II i III główki kości śródstopia oraz tak zwane trzy strefy podparcia (tyłostopie, kości stępu oraz przodostopie). Obszary te w stosunku do proporcji obciążenia zmieniają się zależnie od rodzaju powierzchni, po której stopa się przemieszcza, czy rozpatrujemy ją pod kątem analizy statycznej, dynamicznej, wieku, ciężaru ciała, indeksu BMI itd.
Bardziej niż, to że poprzednie tzw. niepodważalne trzy punkty podparcia zostały przez współczesną naukę zaprzeczone, szokujący jest fakt, że podiatrzy (specjaliści od leczenia stopy) wyraźnie mówią, iż nie ma tak zwanego łuku poprzecznego przedniego (czyli tego na wysokości główek kości śródstopia
Zatem większość przeciążeń (modzele, odciski) w okolicy podeszwy przodostopia nie można tłumaczyć faktem braku łuku poprzecznego przedniego, czyli tzw. płaskostopiem poprzecznym (gdyż w tym miejscu zwyczajnie go nie ma). Problemy te trzeba rozpatrywać globalnie i odnalezienie przyczyny nie zawsze jest proste. Jednak nauka jest zgodna, że łuk poprzeczny istnieje jako struktura klińcowa na wysokości kości stępu (tzw. Szczelina Lisfranca oraz Choparta) – innymi słowy znacznie z tyłu od łuku poprzecznego przedniego.
Co praktycznie daje nam ta informacja? Korzystajmy śmiało z całej stopy w trakcie ćwiczeń! Nie oznacza to biernego pozwolenia stopie do wypłaszczenia się, a o nie skupianiu się na 3 idealnych punktach. Obserwując osoby ćwiczące w trakcie wykonywania ciężkich przysiadów bądź martwych ciągów świetnie można zauważyć, że dopóki rozgrzewają się na małych ciężarach stopa jest walecznie obciążana zgodnie z książkowym przykazaniem. Jednak kiedy zaczyna się obciążenie właściwe – kończy się wiara i zaczyna się rzeczywistość. Świadomie wtedy „wkręcamy” stopy w ziemię, pozwalamy jej na jak najbardziej efektowne przekazanie siły na podłoże, korzystając z dostępnej powierzchni. Zaczynamy angażować do pracy palce, wszystko to by nie zaburzyć procesu podnoszenia ciężaru i dbać o ekonomizacje ruchu.
Nie potrzebujemy wcale ćwiczyć na siłowni w obuwiu, poza względami higienicznymi i kulturowymi. Mitem jest, że pod wpływem ciężaru stopa sobie nie poradzi. Lepiej wręcz, by od początku pozwolić jej pracować bez niczego, ponieważ będzie mogła się „nauczyć” jak się zachowywać. Bardzo ciasno związany but będzie przejmował część pracy „stabilizacyjnej” którą powinna wykonać stopa. Można to porównać do sytuacji, kiedy przechodzimy grę z poradnikiem internetowym, samemu nie rozwiązując problemu. Oczywiście obuwie specjalistyczne nie jest złe, jednak postarajmy się na początku pozwolić stopie ,,poznać” podłoże, wykorzystać w pełni ponad 2 miliony receptorów. Dajmy szanse aby stopa ,,ujrzała” staw biodrowy, miednice i pracowała w całym łańcuchu. Obuwie specjalistyczne ma nie przeszkadzać, a przede wszystkim powinno stopę wspomagać jak najmniej jej i całemu organizmowi szkodzić i powinno być dobierane zawsze ze specjalistą – trenerem, fizjoterapeutą, specjalistą od biomechaniki. Oczywiście sport wyczynowy, tym bardziej siłowy ze zdrowiem nie ma nic wspólnego, więc ważna jest tutaj profilaktyka, trening wszystkich cech motorycznych etc.
Stopa nigdy nie pozwoli by być zamknięta w sztywnej ramie, jest trochę jak nastolatek który wie wszystko najlepiej. Czasami ma rację, a czasami trzeba jej nieco pomóc jednak nigdy nie powinniśmy jej ograniczać o ile nie ma w tym wszystkich włączonych poważnych schorzeń i zaburzeń biomechanicznych.